Joanna Dorociak: Wiosła nauczyły mnie ciężkiej pracy, a moim atutem jest psychika

Na poważnie biega dopiero od roku, a w ubiegły piątek w Bydgoszczy już zdążyła wywalczyć brązowy medal Mistrzostw Polski w półmaratonie. Na co stać w bieganiu byłą wioślarkę? Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z Joanną Dorociak, która coraz odważniej poczyna sobie na biegowych trasach.

Całe dotychczasowe sportowe życie poświęciłaś wioślarstwu. W tej dyscyplinie zdobywałaś m.in. brązowe i srebrne medale Mistrzostw Europy. Jak to się stało, że trafiłaś do biegania?

W zeszłym roku miałam przymusową sześciomiesięczną przerwę od wioślarstwa spowodowaną nagłym „przyruchem”. Prawdopodobnie problem miał tło neurologiczne, w górnej partii ciała. Według większości lekarzy było to następstwo operacji wycięcia kawałka żebra po zakrzepicy. Wtedy spontanicznie zapisałam się do pobliskiego amatorskiego klubu biegowego i kilka razy wystartowałam. Chciałam znaleźć sobie jakieś cele sportowe w okresie, w którym diagnozowałam się i leczyłam. Planowałam, że od listopada powrócę do wioślarstwa.

Problemy jednak nie ustąpiły?

Niestety nie ustąpiły w pełni. Była poprawa. Wiedziałam jednak, że trenowanie przez kolejne 1,5 roku do Igrzysk Olimpijskich nie jest możliwe z moim problemem. Dlatego musiałam zrezygnować z wyczynowego wioślarstwa. Do mojej decyzji przyczyniła się w dużej mierze pandemia. 

W środowisku biegowym po raz pierwszy usłyszeliśmy o Tobie w ubiegłym roku, gdy w maratońskim debiucie przybiegłaś do mety 41. Maratonu Warszawskiego jako pierwsza Polka z czasem 2:59:16. W listopadzie dołożyłaś do tego zwycięstwo w 31. Biegu Niepodległości w Warszawie, gdzie finiszowałaś z wynikiem 35:57. To imponujące osiągnięcia. Jak długo się przygotowywałaś, aby osiągnąć takie rezultaty?

Powiem szczerze, że niezbyt długo. W tamtym czasie wykonywałam około 4 treningi biegowe tygodniowo, a pozostała aktywność skierowana była na poprawę ruchu pod kątem wioślarstwa. Taki mix. Planem biegowym szłam tylko przez miesiąc przed maratonem. Poprosiłam wtedy Julitę Kotecką-Nerek o jego rozpisanie, wyszedł taki BPS bez okresu wprowadzającego. Biegi, w których wzięłam udział w zeszłym roku były mocno spontaniczne, bez większego planowania. Chodziło mi wtedy głównie o to, żeby mieć jakieś starty w krótszej perspektywie. To był czas, w którym nie mogłam startować na wiosłach.

W tym roku było niewiele imprez biegowych, ale i tak pod koniec sierpnia zdążyłaś wygrać m.in. bieg w Żyrardowie z nowym rekordem życiowym 34:47, a w ubiegły piątek w Bydgoszczy wywalczyłaś brązowy medal Mistrzostw Polski w półmaratonie z wynikiem 1:17:10. To wciąż amatorskie bieganie czy już wyczynowe?

Tak szczerze, to jak rozpoczęłam współpracę z Robertem Leszczyńskim nie wiedzieliśmy, jak szybko i czy w ogóle będę się rozwijać w bieganiu. Bodźce treningowe oczywiście uległy całkowitej zmianie, ale przecież nigdy nie wiadomo, jak organizm na nie zareaguje. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak szybkiej poprawy wyników i to w tak krótkim czasie. Według planu Roberta biegam dopiero od 2,5 miesiąca dlatego myślę, że ostatnie wyniki to zaskoczenie na plus dla nas obojga. Trudno mi jest powiedzieć, jakie to jest bieganie. Wykonuję po jednym treningu dziennie, pracuję… więc chyba bliższe amatorskiemu.

Biegasz pod okiem trenera? Jak trenujesz? Byłaś już na jakimś obozie treningowym?

Biegam sama, jedynie wykonuję plan treningowy trenera Roberta Leszczyńskiego. Na razie przygotowuję się u siebie w Warszawie, zobaczymy czy w przyszłości będą jakieś obozy. Część jednostek realizuję w nowo otwartym centrum hipoksyjnym Airzone w Warszawie. Dzięki temu mam możliwość trenowania w warunkach wysokościowych nie wyjeżdżając z mojego miasta.

Miałaś wcześniej jakieś doświadczenia w bieganiu? Jakieś starty na szkolnych zawodach? Czy bieganie to dla Ciebie całkiem nowa zajawka?

Wcześniej jako dziecko brałam udział w szkolnych biegach przełajowych. Nawet w trzeciej klasie liceum udało mi się wygrać w Warszawie bieg na 2km. W kadrze wojewódzkiej w wioślarstwie mieliśmy testy na 3km z biegania i też zawsze byłam pierwsza na linii mety. Wiedziałam, że mam potencjał do biegania, jednak nigdy wcześniej nie było  mi dane w pełni tego sprawdzić.

Czy możesz skupić się w 100 procentach na treningu biegowym? Z biegania zawodowego niełatwo się utrzymać.

Obecnie biegam hobbystycznie. Kocham trenować i nie wyobrażam sobie życia bez treningów. Musiałam jednak podjąć pracę, żeby z czegoś się utrzymywać. Cieszę się, że praca, którą wykonuję to też moje hobby. Łączę dwie dyscypliny sportu: bieganie, gdzie pracuję jako trenerka w Airzone hipoksja oraz wioślarstwo, gdzie jestem trenerką sekcji amatorskiej i trenerem personalnym. Działam także marketingowo.

Jakie masz dalsze plany startowe? Zobaczymy Cię 6 grudnia na Mistrzostwach Polski w maratonie? Szykują się zawody w mocnej obsadzie. Do Dębna wybiera się cała krajowa maratońska czołówka.

Tak, planujemy z trenerem udział w maratonie w Dębnie. To będzie mój główny start w tym roku.

Od strony sportowej wiosła i bieganie coś łączy? Czy wiele lat treningu wioślarskiego oferuje jakiś handicap w bieganiu?

Myślę, że dzięki wioślarstwu na pewno mam bardzo mocną podbudowę wytrzymałościowo-wydolnościową oraz siłową. Poza tym przywykłam do ciężkiej pracy. Moim głównym atutem jest psychika. Wiele lat pracy z psychologiem popłaciło i na pewno to jest moja przewaga nad niektórymi dziewczynami. Jeśli chodzi o części wspólne to nie ma ich za wiele. Obecnie mam wysiłki oscylujące w granicach 34 minuty-1 godzina 17 minut. W wiosłach ścigałam się na dystansie 2 km, a wysiłek trwał w okolicach 7 minut.

Gdzie jest większa adrenalina? Podczas startów wioślarskich czy biegowych?

Myślę, że w moim przypadku poziom adrenaliny jest często zależny od rangi zawodów, w których biorę udział. W wioślarstwie startowałam wielokrotnie w Mistrzostwach Świata, Europy, Pucharach Świata. W biegach teraz te rangi są dużo niższe to i adrenalina jest mniejsza. Jednakże jest to dla mnie niezbadany dotąd teren i cieszę się, że powoli mogę rywalizować z jednymi z najszybszych dziewczyn w Polsce w biegach długodystansowych.  Za to jeśli chodzi o atmosferę podczas zawodów i doping kibiców to zdecydowanie bieganie wygrywa.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Dulnik