Angelika Cichocka: „Czuję, że najlepsze jest dopiero przede mną”
Dzisiaj w naszym serwisie publikujemy wywiad z Angeliką Cichocką. Z polską lekkoatletką specjalizującą się w biegach średnich rozmawiał Marcin Boroch z fanpage SBC Portal Sportowy. Zachęcamy do śledzenia tej strony, bo można znaleźć na niej wiele interesujących materiałów dotyczących startów Biało-Czerwonych.
Na początek chcieliśmy zapytać, jak radzisz sobie w obecnych czasach? Jak pandemia wpływa na Twój rozwój i treningi?
W dzisiejszych czasach nie jest lekko, zwłaszcza jeżeli chodzi o logistykę, wyjazdy na obozy, podróże, pojawiają się opóźnienia, problemy. Oczywiście obowiązkowe testy, które trzeba zaplanować i wpleść w plan dnia, ale rzecz jasna treningów nie odpuszczam. Sezon halowy pokazał, że moje starania i męka przez trzy lata nie poszły na marne i ten potencjał nadal we mnie jest. To jeszcze bardziej zmotywowało mnie do pracy, także to co się dzieje, nie biorę do siebie za bardzo. Oczywiście muszę sprawdzać na bieżąco sytuację i restrykcje, żeby przystosować się do nich, ale absolutnie nie zaprzątam sobie tym głowy, odżywiam się zdrowo i na maksa dbam o własne zdrowie.
Bieganie to pasja od dzieciństwa? Czy jakieś czynniki wpłynęły na to, że zostałaś lekkoatletką?
Zaczęłam trenować w wieku 17 lat, więc trochę późno, jak na lekkoatletykę. Wcześniej w szkole podstawowej i gimnazjum startowałam w zawodach, które odbywały się raz w roku. Pochodzę z małej miejscowości, więc nie miałam dostępu do sali gimnastycznej, stadionu, tartanu, tak naprawdę nie wiedziałam czym jest lekkoatletyka. Dopiero idąc do szkoły średniej, po namowach nauczycieli oraz mamy, poszukałam trenera i tak się zaczęła moja przygoda. Po 6 miesiącach zdobyłam swój pierwszy medal na mistrzostwach Polski. Wydawało mi się, że wygrywam, bo jest to na wsi i nie startują mocne osoby, dlatego udaje mi się wygrywać. Można powiedzieć, że nie wiedziałam, że mam talent (śmiech).
Masz idola związanego z twoją dyscypliną?
Nie mam konkretnej osoby, która jest moim idolem, raczej inspirują mnie ogólnie „ludzie”. Z każdej rozmowy staram się czerpać coś dobrego oraz inspiracje. Zwłaszcza moi przyjaciele, którzy nie są związani z lekkoatletyką, ale w takim swoim codziennym życiu dają 100% siebie, to też w głównej mierze motywuje mnie do działania. Każdy z nas ma swoją dziedzinę, zajmuje się czymś innym, a każdy daje z siebie maxa i to jest fajne. Dlatego można powiedzieć, że inspirują mnie ludzie.
Jak oceniasz współpracę z trenerami?
Współpracę z trenerami oceniam dobrze. Miałam kilku w swojej karierze, zaczynałam z Jarosławem Ścigałą, który dał mi bardzo dużo, wprowadził mnie do świata lekkoatletyki, dzięki niemu mogę również powiedzieć, że jestem na tym poziomie co teraz. Jako trener nie eksploatował mnie, prowadził bardzo mądrze. Rozstaliśmy się, gdy byłam na bardzo dobrym poziomie, ale nie osiągałam sukcesów międzynarodowych, więc stwierdziłam, że chcę iść dalej, rozwijać się, po czym podjęłam współpracę z Tomaszem Lewandowskim. Rzeczywiście potem te sukcesy się pojawiły, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Współpraca nieoczekiwanie się zakończyła. Pracowałam z mężem przez parę miesięcy. Następnie podjęłam współpracę z trenerem Rostkowskim. Od kilku miesięcy już jestem na jego planach, bardzo mnie odciąża i pomaga podczas treningów, więc to jest super! Zabrał ze mnie ciężar, tzw. spraw organizacyjnych, których też musiałam pilnować, dzięki temu mogę się też skupić bardziej na treningu, więc wydaje mi się, że hala pokazała, że jesteśmy zgranym zespołem. Ostrzę sobie zęby na fajne wyniki w sezonie i wierzę w to, że owa współpraca będzie układała się wzorowo.
Przechodząc do konkretów Twoja kariera rozpoczęła się w 2007 roku, lecz do 2012 roku nie osiągałaś wybitnych sukcesów. Dopiero w 2013 wywalczyłaś brązowy medal w Igrzyskach Frankofońskich, a rok później zostałaś niespodziewaną wicemistrzynią świata na dystansie 2014 roku. Był to przełomowy czas w Twojej karierze i prognostyk na przyszłość?
Jak już wcześniej wspominałam byłam na całkiem niezłym poziomie. 2 minuty na 800 metrów, ale to nie dawało mi miejsc w finałach Mistrzostw Świata czy Europy. Dlatego podjęłam decyzję, że zmieniam trenera, bo jednak chciałam się rozwijać. Rok 2014 pokazał, że jestem w stanie biegać na poziomie światowym, jestem w stanie przygotować się do imprezy, mimo licznych problemów zdrowotnych. Nie było tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać, zmieniając trenera zostawał wydalona, tzn. nie byłam trenowana przez kadrę, tylko finansowałam zgrupowanie z własnych pieniędzy. W tym roku historia zatoczyła koło, gdyż bardzo naciskałam na wyjazd do Kenii, lecz przez trudną sytuację nie miałam wsparcia. Musiałam postawić wszystko na jedną kartę. Był to dla mnie rok przełomowy, ponieważ uwierzyłam w swoje możliwości, że mogę rywalizować na poziomie światowym, biegać „całkiem” niezłe wyniki, wtedy wszystko się zaczęło. W 2015 roku finał Mistrzostw Świata w Pekinie, 2016 roku medal w Amsterdamie. Choroba niestety w Rio De Janeiro. 2017 rok – historyczny finał biegów na 800 i 1500 metrów i potem znowu kontuzje, ale było warto walczyć przez ostatnie 3 lata.
W ciągu kolejnych dwóch lat zdobyłaś na dystansie 1500m srebrny medal halowych ME w Pradze oraz złoty medal ME w Amsterdamie. Myślisz, że to Twoje najlepsze osiągnięcie w dotychczasowej karierze?
Medal w Pradze to było dla mnie „coś” zupełnie nie do zrobienia, ponieważ 4 miesiące spędzałam na szkoleniu wojskowym, które zaczęło się we wrześniu a skończyło jakoś przed świętami. Po szkoleniu pojechałam na halę do Torunia, żeby spotkać się z trenerem Tomaszem Lewandowskim, który rzucił mi wyzwanie, jeżeli złamiemy granice 2 minut i 6 sekund to przygotujemy się na zawody, udało mi się, więc zaczęliśmy przygotowania do ME w Pradze na dystansie 1500 metrów. Dlatego więc medale w Pradze wydawały się nierealne, ze względu na wcześniejsze „przygody”. Zmagałam się również z zapaleniem mięśnia sercowego. Fakt, mam osiągnięcia, ale za każdym z nich kryje się długa i ciężka historia. Jak się okazuje warto wierzyć i dążyć do celu. W chwili, gdy pojawiają się kłopoty, dostaje się jeszcze większej motywacji do działania.
Jak opiszesz swój udział w zakończonych już HME, które przypieczętowałaś brązowym medalem na 800m. Jesteś zadowolona ze swojego występu?
Z ME w Toruniu jestem bardzo zadowolona, bo zaryzykowałam, postawiłam wszystko na jedną kartę. Poleciałam do Kenii bo wiedziałam, że to jedyny sposób abym mogła się w pełni przygotować do mistrzostw. Wypadło mi też kilka miesięcy ze względu na kontuzje Achillesa. Czasu było mało, ale bez pośpiechu, w swoim rytmie przygotowywałam się stopniowo, jeśli się uda będę zadowolona, jeżeli nie to działam dalej, ponieważ sezon jest długi. Z treningu na trening czułam progres. Po powrocie z Kenii udałam się do Torunia na zgrupowanie, gdzie nabierałam fajnych prędkości, których nie byłam w stanie osiągnąć w Afryce ze względu na wysokość. Uwierzyłam wtedy w dobry wynik na ME. Medal też gwarantował mi przygotowania do sezonu olimpijskiego. Więc nastawienie było bojowe (śmiech) tak podsumowują bardzo się cieszę z medalu, gdyż jest to dowód na to, że wróciłam. Czuję, że najlepsze jest dopiero przede mną.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin Boroch, SBC Portal Sportowy
fot. Paweł Skraba